niedziela, 21 października 2012

W drodze do Emaus















Sądziłem, że jestem z zimy, że usypany
ze śniegu stoję przy Via Regia, z miotłą,
marchewką i wiarą, że toczyć się będą
zaprzęgi, za nimi wierni jak zamieć.

Wiosną chciałem być wiatrem, szarpać

Rękawką i tojeść przygniatać do bruzdy,
mierzwić chłopakom grzywy,
dziewczynom wślizgiwać się w dekolt,

lecz ani się obróciwszy byłem płomieniem -

co zeznał lipiec i podtrzymały sierpnie 

pomimo wymownych poszlak: spalonych
łysin i bioder leniwych jak barki na Wiśle.

Więc jestem dzieckiem jesieni, nie z wiatru

i nie z płomienia, nie z wody, ani z powietrza,
lecz z ziemi, z gnicia i pyłu. a może po prostu

mnie nie ma, dwanaście kroków i inni 
pytają o emaus. 


fot. John Vachon, Górnicze dziecko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz