pepik ostatni raz spogląda w siebie. chciałby
zobaczyć dno antofalli, osobiście, ale swoim
zwyczajem wysyła tam stepowego chomika.
z wypraw do wnętrza ziemi tę najbardziej ceni,
co kończy się na oparciu sofy, na obrzeżu wioski
lub pomiędzy ustami i brzegiem koszmaru,
na granicy szmiry i złudzenia, gdzie - wierzył
tak dotąd - rodzi się sztuka. nic się nie zrodziło,
nawet cień pustki, nawet szarość, po prostu
zdarzył się płatek chabru, maku, zawirował,
a teraz gałgan przytuli do włókien brudny koniec
tęczy i będzie udawać wszechświat, przed sobą
zdjęcie: przemek łośko: Mówią, że w tańcu jesteśmy wolni (hasselblad 500cm, tmax400)