niedziela, 21 października 2012

nie ma dyktatu dla spalonych słońcem,













grecki malarz żegna żaglem własne płótno
z wielką dupą królowej, a nad nią kutasem.
tyle w tobie złości, odpadnie jak farba
z tego malowidła, rzekłby do mnie wietrzyk

gdyby nie wyprzedził ugru, hematytu,

albo prędzej minii. taki był też dotyk,
że śledziłem żyłki błękitnienie i siność,
i na pergaminie przelękłem się pisać

choćby palcem słowa inne, niż imitujące

tętno. jeśli jest kadencja, to jest zbyt złożona,
żeby rylcem cząstek układać ją w lśnienie,

a w ciało zupełnie zapomnij
zaśpiewać 

tę wedę. nie tłumaczyć słońca,
ani, że mnie spali, ani, że mnie śpiewa 



fot. [NPS] Szoszonki przy koszach, 1868 (z archiwum National Park Service)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz