piątek, 18 stycznia 2013

przyniosłem ci w sobie nicość,

 


kazałem wejść nam w schron. nic, zamiast spalić bezwstydem
przyjęliśmy w siebie, w głąb. konwencje, które przyjęto,
kwiaty, i ściany, i sny są dzisiaj światem i szydzą
z marzennych skrzydeł i krwi. wnieście płomienie, cięte

  z kalki i strachu przed nawiem - niech poprzewraca je wiatr.
wnieście w płomienie siebie - sprzeciwia się temu raj
( cicho wietrzeje wódka w rozpierdolonej szklance,
a ja o sen kaleki kaleczę sobie wargi).

  mogliśmy razem palić, niszczyć i grzebać formy,
i kształty odstępstwa od duszy, naszej, zwierzęco
głodnej i pełnej mordu, a jednak z punktem jasnym

 gdzieś poza percepcją schronu, poza przeczuciem
ognia, w gównie ale we krwi. mogliśmy, przyniosłem
nicość (wiadomość z biura). mogliśmy, ale chuj z tym


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz