wtorek, 13 sierpnia 2013

wyjeżdżam z wenecji,



jago, wyjeżdżam z republiki, do której przypłynąłeś
na okrągłym statku. jeszcze jesteś chorążym i cień
pobożnej szmaty osłania twoją twarz. rysy, niegdyś
nieco szlachetne, ułożą się jutro w tatarski profil

znasz jedną świętość: zdradę. jakże inaczej sobie radzić
w świecie dworek. jednak, kiedy wymykasz się wieczorami
z pałacu, biegną za tobą dwa cienie. pierwszy należy
do moskiewskiej suki, drugi do poloniusza.

oprócz tych dwu na prospekcie nie ma nikogo - jeśli nie liczyć
szczurów w suterenach i kilku mizernych kotów
zlizujących wymiociny. w końcu wstępujesz na stopnie
ambasady. i tam przyjmują cię jak serdecznego gościa,
zmieniają na nową, wysłużoną maskę. dziś jesteś
probierczykiem! - ze śpiewnym, tunguskim akcentem
uśmiecha się twój szef i spowiednik. włożysz
posłusznie maskę, jago. wieże wenecji były nierealne,
i nierealne były łódki znikające w falach, a postaci
przy wiosłach naprawdę nie widać - zeznasz pod przysięgą.

Komorowskiemu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz